1 lutego 2010

goście, goście

Przyjechała do nas Mama. Właściwie przywieźliśmy ją razem z psem - jamniczką staruszką i różnymi skarbami po Babci. Skarby pokażę, jak je odczyszczę, a jamniczkę mogę już.

Piesek w kinie. W fotelu, a nie tam na jakiejś podłodze. Obszczekała bażanta.

Koty siedzą na górze u nas w sypialni, czasami próbują zejść na dół, ale pies myśliwski jest czujny i gania je, więc spokojnie wracają na górę, gdzie przeniosło się chwilowo ich życie. A że śpią sobie z nami w łóżku, to jakoś bardzo im to nie przeszkadza chyba. Z wyjątkiem Toto, która siedzi pod łóżkiem i jak do niej zaglądamy, to patrzy na nas wielkimi oczami: "jak mogliście mi to zrobić???". Zdjęć nie ma, bo mi aparat nie może złapać ostrości w podłóżkowych ciemnościach.

Uwieczniłam jeszcze gwiazdkowy szary sweter dla mojej Mamy.

No i zdjęcie z zeszłego tygodnia. Wprawdzie woda w rurach nam nie zamarzła (nb1: tfu, tfu..., nb2: wszystko oczywiście przed nami), ale za to zamek w drzwiach od strony sieni wyglądał tak:

Sień ogrzewana!
A na zakończenie chciałam tylko powiedzieć, że o 7 rano jest już jasno, a o 16:30 jeszcze nie jest ciemno.

1 komentarz:

  1. Fajni goście ;))
    Jamnisia cuuudna i wygląda mlodzieńczo - ma piękna linię :)
    A że bażanta obszczekała - no cóż - dobrze, że nie zapolowala na niego ;))

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń