24 września 2010

w kuchni cioci Marty

Ciocia Marta od prawie dwóch tygodni serwuje ryż z mięsem i warzywami, z indyczymi golonkami lub z kurzymi żołądkami. Kuchnia cioci Marty wyraźnie psom służy. Smakuje też, ale tym psom smakuje wszystko. Walczą ze mną o truskawki prosto z krzaczka, poziomki też są niezłe. Grzyby bronię własną piersią, ale nie dla dobra grzybów, a dla dobra psów. A tym, co wyrzucam na kompost, też nie pogardzą.
W każdym razie Kostek wygląda dzisiaj tak:


I biega wesoło:


Zrobił się wyjątkowo upartym psem, zwiewa ciągle z ogrodu, dopomina się na zmianę jedzenia i naszego towarzystwa, trzeba go często upominać, bo wchodzi nam na głowę, a upomniany odgrywa się na Sabie. Strasznie zazdrosne bydle.
Pomimo zazdrosnego kumpla, Saba jest zadowolona:


Uwielbia bawić się swoją piłeczką, najchętniej sama:


Ale jak już ktoś się uprze, żeby jej piłkę zabrać i rzucić, też jest fajnie :) Kochane, przyjacielskie stworzenie, ufne, ale nie narzuca się. No po prostu fajna kobitka.

A seniorka Zuzia dostojnie obserwuje i ustawia towarzystwo. Tak, tak... to nie błąd w druku: "ustawia". Szczerzy kły, jak coś jej się podoba, dzielnie broni salonu, a brytany grzecznie jej ustępują... Chociaż czasami może "ignorują" byłoby lepszym słowem :)

Zdjęć zrobiłam całe mnóstwo bardzo fajnych, ale musicie mi uwierzyć na słowo, ponieważ skopiowała się tylko część, a reszta się usunęła z karty. Samo się tak zrobiło oczywiście. Idę gotować ryż z mięsem i warzywami, bo to chyba najlepiej mi wychodzi :)

21 września 2010

pełne brzuchy

Nie było mnie trzy dni, mężu mój zdawał mi telefonicznie raporty z psich zmagań. Nie mamy porządnego ogrodzenia, jakoś nie był to do tej pory niezbędny element "gospodarstwa". Za to mamy dowód, że psy czują się u nas jak w domu. Uciekają i wracają, uciekają i wracają. Sunia górą, Kostek uparcie dołem. Przyznam szczerze, że nawet sobie pomyślałam, że dobrze, jak uciekła i nie wróci, to może jednak ma dom i tam pobiegła. Ale wróciła...
Jedzenie musiały dostawać zupełnie oddzielnie - Kostek w ogrodzie, sunia (chyba Saba, bo tak jakoś z Pustyni i w puszczy mi się kojarzy) w garażu, bo były straszne awantury. A dzisiaj proszę, Saba zjadła swoje, Kostek swoje. I OK. Trochę mnie martwią kleszcze, które nie przejmują się tym, że Kostek jest wysmarowany Frontlinem.
W każdym razie, wyraźnie widać, że Kostek ma już nieco mniej zapadnięte boki, mniej wystające kości i robi się coraz bardziej przystojnym psem. I nawet zdarza mu się zostawić trochę jedzenia w misce czyli już nie jest głodny. Suka też potrafi kręcić nosem na przykład na marcheweczkę :)

Dokumentacja postępów:

Kostek naprawdę jest "grubszy".


I już nie podkula ciągle ogona.


I interesuje go, co się dzieje dookoła...


Saba uwielbia patyki.


Właściwie trochę się lubią.


I trochę bardziej.
(Zdjęcie fatalne jakościowo, ale obiekty fajnie zagrały)


15 września 2010

psie smutki - szukamy domu

W poniedziałek znalazłam sunię. Kręciła się pod urzędem gminy cały dzień. Fajna taka, przyjacielska. Podbiegała do każdego, kto wychodził z budynku. Najwyraźniej szukała swojego pana. W gminie chcieli dzwonić po odpowiednie służby, ale jakoś mi tak się zrobiło, powiedziałam, żeby poczekali, to może wezmę. Zadzwoniłam po męża, żeby wracając z pracy podjechał i mi pomógł. Za 20 min zadzwonił, że on też znalazł psa. W rowie. W fatalnym stanie, sama skóra i kości (dosłownie), przestraszony, prawie się nie rusza. Wpakowałam sukę do samochodu (wystarczyło otworzyć drzwi), pojechałyśmy po psa. Zapakowaliśmy do mężowego samochodu i do weterynarza. Pies dostał kroplówkę, krew zawiozłam do laboratorium, wyniki ma kiepskie, czekają go kolejne badania i, mam nadzieję, leczenie.
Sytuację mamy taką, że musimy szukać domów dla psiaków (chociaż wcale nie chcę, ale nie da rady inaczej, suka by zjadła koty i jamnika jednym kłapnięciem). Suka jest zdecydowanie psem obronnym, szczeka na wszystkich za płotem. Na inne zwierzęta niestety też bardzo ujada. Ale w stosunku do nas jest bardzo przyjacielska, nie odstępuje na krok (kiedy może), chętnie się bawi i jest uosobieniem radości. Ma szeroki repertuar tańców radości, szczególnie powitalnych albo spacerowych, a znamy się dopiero 2 dni.

To sunia w garażu (bo tam "mieszka") i na spacerze na linie (nie mamy takich smyczy ani obroży - dzisiaj może będą).

A to Kostek chudziak.



Smutne psie historie z nadzieją na happy end.