21 września 2010

pełne brzuchy

Nie było mnie trzy dni, mężu mój zdawał mi telefonicznie raporty z psich zmagań. Nie mamy porządnego ogrodzenia, jakoś nie był to do tej pory niezbędny element "gospodarstwa". Za to mamy dowód, że psy czują się u nas jak w domu. Uciekają i wracają, uciekają i wracają. Sunia górą, Kostek uparcie dołem. Przyznam szczerze, że nawet sobie pomyślałam, że dobrze, jak uciekła i nie wróci, to może jednak ma dom i tam pobiegła. Ale wróciła...
Jedzenie musiały dostawać zupełnie oddzielnie - Kostek w ogrodzie, sunia (chyba Saba, bo tak jakoś z Pustyni i w puszczy mi się kojarzy) w garażu, bo były straszne awantury. A dzisiaj proszę, Saba zjadła swoje, Kostek swoje. I OK. Trochę mnie martwią kleszcze, które nie przejmują się tym, że Kostek jest wysmarowany Frontlinem.
W każdym razie, wyraźnie widać, że Kostek ma już nieco mniej zapadnięte boki, mniej wystające kości i robi się coraz bardziej przystojnym psem. I nawet zdarza mu się zostawić trochę jedzenia w misce czyli już nie jest głodny. Suka też potrafi kręcić nosem na przykład na marcheweczkę :)

Dokumentacja postępów:

Kostek naprawdę jest "grubszy".


I już nie podkula ciągle ogona.


I interesuje go, co się dzieje dookoła...


Saba uwielbia patyki.


Właściwie trochę się lubią.


I trochę bardziej.
(Zdjęcie fatalne jakościowo, ale obiekty fajnie zagrały)


8 komentarzy:

  1. Chyba już do Was nie przyjadę, bo takie stado psów jak zgłodnieje to....

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  2. Eee, zapraszamy, zapraszamy - zawsze możecie przywieźć jakiś smakołyk dla piesów to Was oszczędzą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma co szukac domow dla psin - znalazly dobry :))

    OdpowiedzUsuń
  4. yup...wyglada na to ze psy zaakceptowaly miejsce zamieszkania...;-p

    OdpowiedzUsuń
  5. No pewnie, że zakceptowały: dostają michę, nikt ich nie bije, nie są uwiązane na łańcuchu, czasami nawet jeszcze ktoś pogłaszcze, potarmosi, porzuca piłkę albo patyki, pokrzyczy z troski :) No to jak nie zaakceptować. A nasze koty????

    OdpowiedzUsuń
  6. Ano własnie, co na to wszystko koty? Bo że pieskom dobrze to gołym okiem widać ;-)))
    Grazyna

    OdpowiedzUsuń
  7. A dla kotów sytuacja jest constans... Tzn w lutym wyprowadziły się na górę i tu sobie mieszkają. Od czasu do czasu aranżujemy spacery po ogrodzie. Dzisiaj miały nieco bliższe spotkanie z Sabą - dwie kicie siedziały na schodach, a ja Sabę przeprowadzałam z ulicy do ogrodu (przez dom - to oddzielna historia), celowo zwróciłam jej uwagę na koty, ona się zainteresowała, ale nie agresywnie. Może dlatego, że mocno trzymałam ją za obrożę. A może jest mądra i przyjmuje dom z całym dobrodziejstwem inwentarza. Na razie nie będziemy sprawdzać. I właśnie kotów mi w tym wszystkim najbardziej żal.

    OdpowiedzUsuń