27 listopada 2010

zima... a zdjęcia w aparacie

Sama siebie coraz bardziej zadziwiam: cieszę się, że jest mróz i nie ma błota przed domem, rano zachwycałam się szronem na wszystkim dookoła, a teraz jeszcze bardziej się cieszę, że pada i pada śnieg. I jest pięknie :) Świetne powietrze, skrzypienie pod nogami, płatki śniegu na nosie - fajnie jest wyjść w taki wieczór z psem, a raczej z suką :) Saba jest już absolutnie zadomowiona w swojej budzie, ucieka i wraca, na spacerach w miarę się nas trzyma. W miarę. Przez pewien czas miała kilku stałych wielbicieli :). Jednego, zupełnie miniaturowego, młodziutkiego amanta złapał kleszcz, woziłam Pimpusia do weterynarza, dawałam w domu kroplówki i w końcu odniosłam właścicielom, do sąsiedniej wsi. Pimpuś nas odwiedza parę razy w tygodniu - dostaje michę, głaski, czasami udaje mu się przespać na kanapie :), a potem, naładowany energią wraca na swoje podwórko. I przychodzi DO NAS, a nie do naszych suk :) z Sabą chciałby się pobawić, ona też chętnie i radośnie go zaczepia, ale kończy się Pimpusiowymi piskami, bo jak Saba machnie swoją wielką łapą, to Pimpuś się przewraca. Ciekawa jestem, kiedy stwierdzi, że u nas mu lepiej i już nie wróci do domu.
A poza tym nie mam czasu, a do tego ciągle dochodzą nowe zajęcia i święta czas przygotowywać pełną parą bo czasu mało. Czas na pieczenie pierniczków idealny. To idę wycinać serca, gwiazdki, śnieżynki i renifery. Miłego czasu :) (zdjęcia będą jak je wydobędę z aparatu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz